Remigiusz uważał siebie samego za osobę niewierzącą, ale tak naprawdę był ochrzczonym chłopcem, który przyjął tradycyjnie wszystkie sakramenty, aż po Pierwszą Komunię, a później ani on sam, ani nikt inny nie dbał o jego wiarę. A że zawsze bardzo sobie cenił bycie innym, więc deklarowanie się ateistą było mu po drodze. Ale w tym byciu ateistą też chciał być inny, więc zawsze twierdził, że za żonę znajdzie sobie porządną „oazówkę”. „Oazówką” zaś dla Remigiusza była każda dziewczyna, która oprócz tego, że chodziła do kościoła w każdą niedzielę, była jeszcze zaangażowana w jakieś parafialne wspólnoty, nieważne jakie, nie wiedzieć
czemu dla Remigiusza to były „oazy” i koniec. Na moje pytanie, czy chodzi mu o ruch „Światło-Życie” ks. Blachnickiego, robił wielkie oczy i puentował:
– Andrzej, nie świruj, każdy wie, co to są oazy i ja szukam porządnej „oazówki”, bo te dziewczyny, co nawet do kościoła nie chodzą to jedna głupsza od drugiej, no i jak taka może mi porządnie dzieci wychować?
Jak dla Stachury Eda wszystko było poezją, tak dla Remka wszystkie dziewczyny pojawiające się w kościele w tygodniu były „oazówkami”. Pewnego dnia, kiedy ja byłem już księdzem, a Remigiusz studentem bodajże pierwszego roku prawa, zadzwonił do mnie po kilku latach przerwy.
– Potrzebuję pomocy fachowca – powiedział. – Wreszcie znalazłem „oazówkę” jak się patrzy, śliczna, mądra, no i przede wszystkim, wiesz, „oazówka”. Ale czuję, że ona mnie ignoruje, więc nie chcę niczego spaprać, dlatego potrzebuję twojej pomocy. Słuchaj, czy te walentynki to rzeczywiście coś chrześcijańskiego, czy jakaś komercyjna papka made in USA? Pytam, bo chciałbym jej wysłać taką walentynkę, a nie chcę się zbłaźnić… Muszę to rozegrać bezbłędnie. Co o tym sądzisz?
– Ponoć to święty papież Gelaziusz I ustanowił św. Walentego patronem zakochanych i to już w 494 roku – odpowiedziałem w miarę precyzyjnie, bo akurat byłem w temacie przygotowując się na katechezę. – Ale faktycznie do nas dotarło to na komercyjnej fali od Wuja Sama… Wiesz co? Jeśli naprawdę nie chcesz się zbłaźnić, to nie wysyłaj jej żadnych bzdet, tylko zaproś ją do kościoła, na Mszę 14 lutego. Jeśli jest taka
inteligentna jak mówisz, to świetnie zrozumie twoje intencje, zapunktujesz, a i tobie Msza nie zaszkodzi. Dalej jesteś „niewierzący”? – No… niby tak, ale pomysł jest gicio, kupuję to! – odpowiedział Remek i zamknął rozmowę. Zadzwonił do mnie po raz kolejny kilka tygodni później z pretensjami, że jednak się trochę zbłaźnił i pogubił.
– Wy, księża, moglibyście się umówić, kurka wodna. Jak Święty Walenty, to Walenty, a nie jakieś metody, czy jak tam… – żalił się. – Masz na myśli, że ksiądz mówił, że jest święto Cyryla i Metodego? – zapytałem. – Wiedziałeś??? – wrzasnął do słuchawki Remek. – Ty zdrajco, to żeś mnie wpuścił w maliny… Na szczęście Mariolka, jak ci mówiłem, inteligentna bestia jest i po Mszy, widząc moją niewyraźną minę, zaczęła
się ze mnie śmiać i zapytała, czy oczekiwałem na wzmiankę o św. Walentym. – No i co? – zapytałem.
– Nie jest źle – mówił, ale z barwy głosu wynikało, że było dużo lepiej. – Na razie wlecze mnie na 3 – 4 Msze w tygodniu, już niedługo to ja ci będę różnych świętych wyjaśniał. Ale, cóż – westchnął – chciałem mieć „oazówkę” to trzeba się poświęcać, a lepszej niż Mariolka nie znajdę. Poza tym, Andrzej, znasz mnie kupę lat. Wiesz, że ze mnie to jest taki ateista jak z koziego zadka saksofon. Trzymaj się. Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Wkrótce wyjechałem na studia zagraniczne i dopiero później
dowiedziałem się o narzeczeństwie Remka i Marioli, a nawet, że próbowali się ze mną bezskutecznie skontaktować celem zaproszenia na ślub. Po kolejnych kilkunastu miesiącach otrzymałem smsa: „Z wielką radością informujemy, że światło dzienne ujrzał Cyrylek. Waży 2,5 kg i jest wysoki (długi?) 51 cm, a jego tatuś
od tygodnia jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. Walenty też ma swoje Metody ;-). Remo i Mariola”.
Źródło: https://www.opiekun.kalisz.pl/walenty-cyryl-i-metody-na-oazowki/